poniedziałek, 26 października 2015

"Piłkarski Alfabet Gwiazd" - Część 2

Piłka na boisku
Foto: Wikipedia
Zapraszam do drugiej części serii artykułów "Piłkarski Alfabet Gwiazd". "Piłkarski Alfabet Gwiazd" to moja własna analiza najlepszych oraz najpopularniejszych reprezentacji narodowych i jednoczesna próba wytypowania najlepszego piłkarza na każdej z czterech boiskowych pozycji (od bramkarza po napastnika). Kto będzie bohaterem tego odcinka? Tym razem wezmę pod lupę zespoły Brazylii oraz Francji. Czy uda się wybrać po jednym zawodniku, mając na uwadze fakt, że obie reprezentacje w swojej historii miały tak wielu znakomitych zawodników? Dla spóźnialskich, część pierwsza do przeczytania tutaj.


REPREZENTACJA BRAZYLII


Flaga Brazylii
Foto: Wikipedia

Bramkarz: Claudio Taffarel. Legendarny bramkarz "Canarinhos". Absolutnie wszystko świadczy o tym, że to właśnie on powinien być uznany jako numer jeden na tej pozycji. Przede wszystkim, swoją świetną grą przyczynił się do zdobycia przez Brazylijczyków mistrzostwa świata w 1994 roku, a cztery lata później - wicemistrzostwa. Do tego jest jedynym golkiperem w kadrze Brazylii, który przekroczył magiczną barierę stu występów. Jakby tego było mało, Taffarel uchodził za wybitnego specjalistę od rzutów karnych. Brazylijczyk zatrzymał strzały z jedenastu metrów, takich sław, jak np. Daniele Massaro, Phillip Cocu czy Ronald de Boer. Bezprecedensowo - najlepszy. 

Obrońca: Cafu. Wieloletnia ostoja linii defensywy reprezentacji Brazylii, a także Milanu. W narodowych barwach, Cafu wystąpił 142 razy, co do dziś jest wyśrubowanym rekordem. Jako prawy obrońca, świetnie spisywał się w roli destruktora, a na dodatek siał postrach pod bramką rywala. Z "Canarinhos" czterokrotnie brał udział w Mundialu. W 1994 roku oraz 2002 roku zdobył mistrzostwo (na pierwszym turnieju był rezerwowym graczem, lecz drugi tytuł to w dużej mierze jego zasługa), a do tego dorzucił drugie miejsce na turnieju we Francji (1998). Kariera klubowa w barwach Milanu również była bardzo udana. Cafu wraz ze swoim zespołem zdobył wszystko, co można było wygrać (od krajowych pucharów po te europejskie).

Pomocnik: Socrates. Im bliżej bramki, tym zaczynają się większe schody. Jeżeli mowa o zawodnikach ofensywnych, to reprezentacja Brazylii miała ich tak wielu wybitnych, że można by z nich skleić z kilkadziesiąt jedenastek. W przypadku drugiej linii, tutaj zdecydowałem się na Socratesa. Samo imię każdemu jest przecież doskonale znane, bo tak jak pewien starożytny Ateńczyk był wybitnym filozofem, tak samo Brasileiro Sampaio de Souza Vieira de Oliveira - znakomitym piłkarzem. Swoją drogą, o wielkiej inteligencji brazylijskiego zawodnika świadczy również fakt, że z zawodu był również praktykującym lekarzem. A co z samymi boiskowymi umiejętnościami? Tutaj też nie można powiedzieć niczego złego. Niesamowity przegląd pola, inteligencja oraz firmowe zagranie piętką - można by wymieniać bez końca. Nominacja jak najbardziej zasłużona.

Napastnik: Rivaldo/Ronaldo/Pele/Ronaldinho. Czy w przypadku tylu wielkich piłkarzy można któregoś z nich odrzucić i zdecydować się na tego jedynego? Pewnie wiele osób tak by zrobiło, ale ja nie potrafię wybrać, gdyż w mojej opinii każdy z nich zasługuje na wielki podziw. Zacznijmy od "Króla Futbolu". Edson Arantes do Nascimento, czyli Pele, jest przez wielu uznawany za najlepszego piłkarza w historii piłki kopanej. Trudno się z tym nie zgodzić, bo talent posiadał ogromny. Dwukrotne mistrzostwo świata mówi samo za siebie. Ronaldo Luiz Nazario De Lima - wicemistrz oraz mistrz świata, a także drugi najlepszy strzelec w historii Pucharu Świata (15 goli). Strzelał jak na zawołanie. Zarówno w reprezentacji, jak i klubach (od Barcelony, przez Inter Mediolan czy Real Madryt). Czy można pominąć jednego z najbardziej inteligentnych zawodników w historii piłki nożnej? Mowa oczywiście o Rivaldo. Strzelał, podawał, przepuszczał futbolówkę do lepiej ustawionych partnerów - dosłownie wszystko. Sukcesy z reprezentacją, a do tego wybitna postawa w Barcelonie - mówią same za siebie. I na sam koniec, wisienka na torcie - Ronaldo de Assis Moreira, lepiej znany jako Ronaldinho. Co można powiedzieć o tym piłkarzu? Z piłką potrafił zrobić dosłownie wszystko! Znakomite rzuty wolne, strzały z dystansu, drybling, a także wiele, wiele innych. Czym popularny "R10" urzekł mnie najbardziej? Radością! Ronaldinho swoją grę traktował jak zabawę, prezentując przy tym wyśmienitą technikę. Jego klasę doceniali wszyscy. Szczególnie wymowny był obrazek z Santiago Bernabeu, gdy kibice Realu oklaskiwali jego wspaniałą grę. Jak widać, Brazylia słynie ze znakomitych zawodników ofensywnych, przy czym pominąłem takie sławy jak np. Zico czy Romario! Pozostaje jedynie zazdrościć i troszkę ubolewać, że współcześni "Canarinhos", zdecydowanie odstają od swoich poprzedników.

REPREZENTACJA FRANCJI 


Flaga Francjii
Foto: Wikipedia

Bramkarz: Fabien Barthez. Zdarzały mu się klopsy, oj zdarzały. Swoją markę troszeczkę rozmienił na drobne zwłaszcza pod koniec kariery. Wcześniej? Same sukcesy. Barthez zdobył mistrzostwo oraz wicemistrzostwo świata, a także triumfował na Euro 2000. Jeżeli nie popełniał błędów, to rozgrywał bardzo dobre mecze. Wybrany też z tego względu, że nie miał zbyt dużej konkurencji na swojej pozycji.

Obrońca: Lilian Thuram. Długo zastanawiałem się w przypadku najlepszego defensora. Moje myśli oscylowały pomiędzy Lilianem Thuramem, a Marcelem Desailly. Dlaczego zdecydowałem się na "Czarną Panterę"? Z dwóch względów. Po pierwsze, Lilian Thuram rozegrał w kadrze więcej spotkań. Pomimo upływających lat, ciągle prezentował wysoką formę. Desailly był również świetnym obrońcą, ale nie utrzymywał tak długo wysokiego poziomu. Po drugie, Thuram zdobył z narodową kadrą więcej. Obaj byli podstawowymi zawodnikami zarówno w przypadku zwycięstw na Mundialu w 1998 roku, jak i EURO 2000, ale to Thuram może polepszyć się lepszymi statystykami, gdyż w 2006 zdobył również wicemistrzostwo, mając wtedy 34 lata!

Pomocnik: Zinedine Zidane/Michel Platini. Podobnie jak w przypadku Brazylii, grzechem byłoby odrzucić któregoś z nich, ponieważ obaj  mogą kandydować jako jedni z najwybitniejszych postaci w światowym futbolu. Michel Platini był mózgiem drużyny, prawdziwym kreatorem i niezwykle inteligentnym piłkarzem. Z narodową kadrą odniósł triumf na Mistrzostwach Europy w 1984 roku. Hiszpański mundial (1982) okazał się dla niego niezwykle dramatyczny, bowiem "Trójkolorowi" prowadząc w dogrywce 3-1 z reprezentacją RFN, dali sobie wydrzeć zwycięstwo i przegrali walkę o finał po rzutach karnych. Pomimo tego, Platini jest uznawany za geniusza, a wszystkim kibicom szczególnie zapada w pamięć jego fantastyczna gra w Juventusie, z którym zdobył absolutnie wszystkie możliwe puchary. W przypadku "Zizou" podobieństwo z Platinim jest praktycznie takie same, z tą różnicą, że Zidane może poszczycić się lepszymi osiągnięciami reprezentacyjnymi. W 1998 roku poprowadził reprezentację Francji do triumfu na Mistrzostwach Świata, a dwa lata później do złotego medalu w turnieju "Starego Kontynentu". Na dodatek, został wybrany najlepszym piłkarzem mundialu, który w 2006 roku odbył się na niemieckich boiskach, a "Trójkolorowi" zajęli tam drugie miejsce. Szkoda tylko, że wiele kibiców zapamięta go również z ciosu główką, który zadał Matterazziemu i przy okazji został wyrzucony za to z boiska. Kapitan oraz piłkarz tej klasy nie powinien dać się tak sprowokować.

Napastnik: Thierry Henry. Fantastyczny piłkarz! Jak inaczej można określić Henry'ego? Szybki, skuteczny, wyjątkowy? To tylko niektóre z przymiotów. Nie będę rozpisywał się w przypadku jego reprezentacyjnych osiągnięć, bo są dokładnie takie same, jak w przypadku Zidane'a. Warto jednak nadmienić, że "Titi" do tej pory jest najlepszym strzelcem "Trójkolorowych". Osiągnięcia klubowe? Imponujące. Mistrzostwo kraju praktycznie w każdym z zespołów w których występował (AS Monaco, Arsenal czy FC Barcelona). Szczególnie w przypadku "Dumy Katalonii" jego osiągnięcia są imponujące. Francuz dokonał rzeczy niebywałej i wraz z "Blaugraną", zdobył wszystkie sześć tytułów w jednym roku! Co więcej, był jednym z głównych autorów tego niebywałego osiągnięcia. Pozostaje jedynie podziwiać!

Jak widać, oba kraje wydały na świat mnóstwo fantastycznych zawodników. Co najważniejsze, to tylko niektórzy z nich, bo nie sposób jest opisać wszystkich. Pozostaje jedynie zazdrościć obu ekipom fantastycznych sukcesów oraz wielkich indywidualności. I tak kończy się druga część "Piłkarskiego Alfabetu Gwiazd". Nie ma się, co jednak smucić, gdyż już w kolejnym odcinku, wezmę pod lupę reprezentację Hiszpanii oraz Holandii. Oj, będzie się działo! Czekajcie, bo naprawdę warto!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz